Chodziłam.Rozmyślałam.Deszcz cicho bębnił o liście i pojedyncze źdźbła
trawy.Otrząsnęłam grzywkę z wody.usłyszałam ciche kroki.Odwróciłam się i
wpadłam na Enerigi'ego.Zeszłam z niego:
-Och!Przepraszam!To moja wina!
-Nie to moja.-powiedział.Nagle z krzaku wylazł potwór:
http://maratonkobiet.blox.pl/resource/z4818621O.jpg